Stories Wiki
Advertisement

Prolog[]

Leżałam na  łóżku i odbijałam piłkę od ściany. Rozmyślałam nad moją ostatnią misją  i o tym co się stało na tym cmentarzu. Moje rany każdego następnego dnia były jeszcze gorsze niż poprzednie. Ledwo nadążałam nad ich leczeniem. W pewnej chwili wstałam i wyszłam na dwór. Szybkim krokiem poszłam do kwatery Luka. Zmienił się od czasu jego ostatniej potyczki z moim przyrodnim bratem. Był teraz dobry i pomagał mi przy moich obowiązkach. Jego dom znajdował się niedaleko, więc na miejsce doszłam bardzo szybko. Weszłam do środka bez pukania ani żadnego uprzedzenia. Luke siedział przy tych swoich komputerach i sprawdzał bazę danych.

-Luke, musisz coś dla mnie zrobić.- powiedziałam zaraz po tym jak go zobaczyłam.

-O co chodzi?- spytał mnie obracając się na swoim krześle i z ciągając słuchawki.

- Znajdź mi jakąś misję, jakąkolwiek. Nie masz pojęcia jak się nudzę w tym obozie.

-Dobra już czegoś poszukam.- odpowiedział Luke znów zakładając słuchawki i otwierając inną bazę danych.- No dobra...mam coś w sam raz dla ciebie.

- Co takiego?- spytałam nachylając się ku ekranowi komputera.

- Z tajnej, nowo yorskiej bazy ukradziono pewien przedmiot. Sześcian, który jest ogromnym źródłem energii. Masz go odzyskać.

-Kto go ukradł?

- Nie mam pojęcia, ale wiem kto może wiedzieć.- Luke otworzył jeszcze jedną stronę, na której pokazana była jakaś maszyna.

- Co to?

- Tak zwany  S.H.I.E.L.D. Tajna organizacja, która zajmuje się ochroną świata, a i tak my odwalamy za nich całą robotę.

- Rozumiem, że mam pracować z ludźmi którzy nie mają zielonego pojęcia o istnieniu bogów?- spytałam z pewną ironią w głosie

-No nie do końca...

-Dobra już nic nie mów. Kiedy mam tam lecieć?

-Najlepiej od razu. Lekko zdenerwowana wyszłam na zewnątrz . Musiałam się odstresować, więc poszłam do stajni. W jednym z boksów stał mój pegaz. Jedyny w Ameryce. Był czarny, a jego grzywa miała biały kolor. Na jego czole była biała łatka w kształcie błyskawicy. Na jego kopytach często widziałam srebrny pył, który był oznaką pochodzenia z Olimpu. Dostałam go na 18-naste urodziny od swojego ojca. Nazwałam go Anubis, ponieważ jego wygląd kojarzył mi się ze zwiastunem śmieci. Oczywiście opiekowałam się nim i  dawałam mu poczucie, że jest wyjątkowy. Pogłaskałam go po szyi i zanuciłam jego ulubioną piosenkę. Uwielbiałam jeździć na misje w terenie, ale oznaczało to naszą rozłąkę. Czasem słyszałam głos Anubisa, tak jakby coś do mnie mówił. Nawet dla pół bogów byłoby dziwne słyszeć zwierzęta. Choć, jak już wspominałam, od mojej ostatniej misji wszystko było możliwe. Postanowiłam jednak, że będę unikać potworów typu hydry lub minotaury przez najbliższy czas. Nie spędziłam u Anubisa dużo czasu. Do swojej kryjówki wróciłam zaledwie po godzinie. Porządnie się uzbroiłam i ubrałam swój nie codzienny strój. Wszystko było czarne. Bluzka, skórzana kurtka, bryczesy, buty, rękawiczki, i okulary. Przez ten strój często nazywano mnie Mrocznym Łowca. Nawet nie wiem czemu, ale to nie było dla mnie ważne. Szybko pobiegłam na nasze tajne lotnisko, gdzie czekał na mnie odrzutowiec. Weszłam na pokład i usiadłam za sterem. Moim drugim pilotem był James, syn Heliosa. Czułam się o wiele bezpieczniejsza lecąc z nim, bo z tego co wiem to ma w tym zawodzie duże doświadczenie. Wystartowaliśmy praktycznie bezdźwięcznie, co graniczy z cudem biorąc pod uwagę huk jaki wydają silniki odrzutowców. Cały lot zleciał nam dosyć szybko. Nie minął dzień, a już byliśmy nad Nowym Yorkiem. Była noc, czas sprzyjający moim zdolnością, więc postanowiłam już zejść na stały grunt. Byliśmy jakieś 2000 m nad wieżowcem na którym chciałam wylądować.

-Dobra James, ja tutaj wysiadam.- powiedziałam włączając autopilota i zakładając spadochron. Otworzyłam drzwi i już przygotowywałam się do skoku.- James, jeśli w drodze powrotnej spotkasz Hermesa, to przekaż mu list, który ci dałam. - Mój towarzysz nie zdążył odpowiedzieć bo już wyskoczyłam z samolotu. Spadałam z taką samą prędkością jak zwykle. Po kilku minutach byłam już nad wieżowcem, na który chciałam zeskoczyć. Jednak kiedy otworzyłam spadochron okazało się, że jest cały podarty. Odpięłam uprząż i zdałam się na los.

Advertisement